Celem umowy było wskazanie kierunku, a nie wpisywanie gotowych ustaw. Nie możemy uciekać od okoliczności, w których ta umowa musiała powstać. Po raz pierwszy w III RP będzie rządziła tak różnorodna koalicja – lewicowcy, liberalni konserwatyści, ludowcy i neoliberałowie. Trzeba było zachować pewien poziom ogólności i zarysować horyzont. Konkrety będziemy zawierać w ustawach. Lewica wchodzi do rządu, żeby pilnować najważniejszych rzeczy - praw kobiet i mniejszości czy rozdziału państwa od Kościoła.
Mamy klub mniej więcej tak liczny jak Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe. Zapewniam, że nie będziemy w rządzie kwiatkiem do kożucha. Wyborcy by nam nie wybaczyli, gdybyśmy tylko stali z boku i przyglądali się, jak ten rząd działa. Lewica deleguje do rządu drużynę ludzi z nową energią, która wprowadzi postęp do polityki. Potrzebujemy również kogoś z podobną wrażliwością, co Jacek Kuroń. I jestem przekonany, że np. za sektor związany z polityką społeczną będzie odpowiadać właśnie taka osoba.
Nie zamierzamy z niczego rezygnować. Przedstawiliśmy rozsądny program, który sprawdził się w wielu europejskich krajach. Według rankingów państwa, w których rządzi w Europie socjaldemokracja, są najszczęśliwsze na świecie. Rozumiem, że polityka to sztuka kompromisów, ale nie wyobrażam sobie, że będziemy w rządzie negocjować kwestie związane z prawami kobiet, ochroną mniejszości czy np. organizacji referendum w sprawie praw człowieka.
Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy oraz eurodeputowany
Dziennik Gazeta Prawna, 28 listopada 2023 r.