– Wydaje mi się, że manewr z "okrągłym stołem" jest kolejną próbą przedłużenia tego konfliktu, grania na czas z nadzieją, że poparcie społeczne dla nauczycieli będzie mniejsze, że nauczyciele się zmęczą, dzieci też będą miały dość i będzie można ogłosić triumf nad zbuntowanym gronem nauczycieli – powiedział w Polsat News Leszek Miller.
– Starałbym się jak najszybciej zakończyć ten konflikt i nie organizowałbym żadnych niepotrzebnych dekoracji, typu "okrągły stół". "Okrągły stół" to było wydarzenie niepowtarzalne, a dzisiaj mamy Radę Dialogu Społecznego, umocowaną ustawowo. Wymyślono ją po to, żeby na jej forum rozwiązywać sporne problemy. Nie należy mnożyć bytów poza ich niezbędną konieczność – zauważył były premier.
Według Millera , rząd chce "nastraszyć" nauczycieli mówiąc, że "nie dostaną pieniędzy, bo przecież zajęcia się nie odbywają". – Po drugie, rząd chce podsycać niechęć rodziców do strajku - dodał.
Kandydat do Parlamentu Europejskiego z województwa wielkopolskiego przyznał, że na bazie własnych doświadczeń z ostatnich dni, "widać wyraźnie, że rodzice są już tym zmęczeni i rząd właśnie na to liczy".
Miller zwrócił uwagę, że nauczyciele i tak są bardzo elastyczni w negocjacjach z rządem.
– Jak się zaczął strajk to mówiono o 17 mld zł, dzisiaj to jest już tylko 7 mld - przypomniał były szef SLD.